MCK Bełchatów - samorządowa jednostka kultury. Koncerty, spektakle, wystawy.
Nasza strona używa plików cookies w celach statystycznych oraz w celu dopasowania usług i treści do oczekiwań użytkowników. Więcej informacji znajduje się w polityce prywatności i regulaminie serwisu. Dalsze korzystanie ze strony oznacza akceptację regulaminu i polityki prywatności.

zamknij

Artysta w stu procentach

Od 6 do 30 listopada w dolnym foyer MCK PGE  Gigantów Mocy  można oglądać prace bełchatowianina Mariusza Gosławskiego – stypendysty Miasta Bełchatowa. W czerwcu ub. roku ukończył on studia podyplomowe na łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych a prezentowane  dzieła powstały na zajęciach. Wystawa „Rysunek i malarstwo” jest też okazją, by poznać artystyczny dorobek tego twórcy i zobaczyć, jak różnorodne oblicza może przybierać współczesna sztuka.
Wernisaż pozwolił również na rozmowę z autorem o sztuce i wspólnym odkrywaniu inspiracji stojących za jego pracami. Mariusz Gosławski ukończył studia podyplomowe  na Akademii Sztuk Pięknych im. Władysława Strzemińskiego w Łodzi. Pomógł mu w tym również  wujek, bo sfinansował je. - Profesor z liceum plastycznego w Zduńskiej Woli, które ukończyłem, także  byłby ze mnie zadowolony – mówi Mariusz Gosławski.

Na wystawie są prace, które powstały na zajęciach z  pięciu przedmiotów: rysunku realistycznego i eksperymentalnego, malarstwa realistycznego i eksperymentalnego oraz kompozycji. Tę ostatnią łatwo było rozpoznać. Na obrazach pojawiły się bowiem figury geometryczne, kwadraty i trójkąty; więcej było teorii. Tematyka – akademicka. Postacie, akt, prace z kompozycji. Są też autoportrety np. pełniące rolę okładki z gazety. – Trzeba było siebie opisać i narysować. - Malowaliśmy portrety i autoportrety – opowiada Mariusz Gosławski. Malarstwa jednak za bardzo nie lubi. - Nie przepadałem za nim. To dziwne.  Wiele osób mówi, że ja maluję, nie rysuję. A jest odwrotnie. Dlatego na tej wystawie jest dużo więcej rysunkuj. Artysta bardzo lubi rysunek eksperymentalny. Podobało mu się rysowanie trochę z natury, trochę ze zdjęć a trochę z  wyobraźni. Łatwo nie było. Ołówek i węgiel to narzędzia bardzo brudzące.  W akademii każdy  maluje akty.-  Mieliśmy różnych modeli: młodszych, starszych. Ciało ludzkie jest tu obiektem sztuki. W malarstwie . pokazujemy także przestrzeń, światło. W rysunku uczymy się techniki, proporcji, anatomii. Podejmujemy decyzje, czy ma powstać postać, czy martwa natura.

- Od rana do wieczora rysowaliśmy – wspomina pan Mariusz. Ale w akademii najbardziej liczy się klimat, spotkania z ludźmi. Nad wszystkim unoszą się duchy Katarzyny Kobro i Władysława Strzemińskiego. Akademia nosi przecież jego imię. Pan Mariusz ukończył w Zduńskiej Woli liceum im. Katarzyny Kobro a potem Akademię im. Władysława Strzemińskiego. Ten ostatni był malarzem i teoretykiem sztuki. Pedagogiem, wykładowcą  Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych; pionierem konstruktywistycznej awangardy. Był bardziej teoretykiem sztuki niż praktykiem.  Jego żoną była Katarzyna Kobro, awangardowa rzeźbiarka. W Łodzi Mariusz Gosławski oglądał prace obojga związanych z tym miastem artystów. Mówi, że zdecydowanie woli twórczość Katarzyny Kobro. Bardziej do niego przemawia. No i film ,Powidoki’’ z teorią widzenia świata. Rolę Strzemińskiego znakomicie zagrał Bogusław Linda. Życiorys Kobro poznał lepiej. Liceum w  Zduńskiej Woli kilka razy odwiedził siostrzeniec Katarzyny Kobro. Opowiadał o życiu swojej cioci. Jej córka Nika była znanym lekarzem w Łodzi. Zmarła dwadzieścia lat temu.

Prezentowane prace były w dużym formacie. To pierwsze zdziwienie, bo do tej pory artysta pracował w małym. Co dalej? – Na razie siedzę w kawie – informuje artysta. Warto przypomnieć, że Mariusz Gosławski to artysta plastyk, malarz, fotograf, poeta i florysta. Absolwent Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Zduńskiej Woli oraz Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Jest znanym w Polsce artystą malującym obrazy kawą. Maluje przede wszystkim pejzaże i architekturę, ale w jego twórczości można też znaleźć portrety czy tematy florystyczne. Tworzy też prace inspirowane sztuką Kraju Kwitnącej Wiśni, układa kompozycje kwiatowe, prowadzi warsztaty. Ma na swoim koncie 5 tomików wierszy, 230 wystaw indywidualnych i ponad 200 wystaw zbiorowych w kraju i za granicą; był wielokrotnie nagradzany za działalność twórczą a jego prace znajdują się w kolekcjach prywatnych w Polsce i za granicą, m.in.: we Włoszech, Portugalii, USA, Dubaju, Australii czy Japonii. Od 5 listopada br. jego namalowanych kawą sto obrazów można oglądać w piotrkowskiej Mediatece  800-lecia. Co ciekawe, w 2009 roku był jednym z zaledwie sześciu artystów na świecie zajmujących się malowaniem kawą.  To on tę formę sztuki zapoczątkował  w Polsce. Jak mówi Gosławski, maluje kawą już od 18 lat, choć sam jej nie pije. Piotrkowscy goście mieli okazję podziwiać również  obrazy przedstawiające charakterystyczne miejsca Ziemi Łódzkiej.

Mariusz Gosławski przez dziesięć lat jeździł do Rybnika na Festiwal Kultury  Japońskiej. Na rok zrobił sobie przerwę w sztuce japońskiej. Teraz jednak wraca do Rybnika.  Sztuka japońska powoli będzie wracać do jego twórczości. A może akwarelka? Ważna jest też przestrzeń. Prace zajmują przecież sporo miejsca. Teraz więc z powodu jej braku skupia się na małych pracach. Plany? W przyszłym roku pokaże sto akwarel z Kazimierza nad Wisłą. To efekt dwóch plenerów i magiczne miejsca. 

Mariusz Gosławski chciałby nadal pokazywać, wystawiać. - Trochę się zmęczyłem przez te 30 lat - mówi.  Chce być artystą w stu  procentach.  W końcu wybrał ten zawód, więc malowanie, florystyka, sztuka japońska będą się przewijać przez jego życie artystyczne.

Anna Staniaszek

Organizator

Miasto Bełchatów