
Podróż do narzeczonej pustyni
20 lutego starsza instruktor ds. animacji i imprez Mirosława Świtoń zaprosiła miłośników podróży do Syrii, która znów jest na ustach całego świata. Spotkanie z Leszkiem Szczasnym „Syria - starożytność i ramadan z dyktaturą w tle”, było wyjątkowo interesujące. Historia tego państwa liczy ponad 4500 lat. W tym czasie Syria była prowincją rzymską, w VII wieku została podbita przez Arabów a potem przez Osmanów. Na terenie Syrii dynastie egipskie toczyły wojny z Mongołami i Bizancjum, czyli Cesarstwem Wschodniorzymskim. Doprowadziło to do wyludnienia kraju i osłabieniu go. Syria brała udział w wielu wojnach – przed i po II wojnie światowej. Ostatnia zakończyła się w grudniu 2024 roku. Prezydent Syrii Baszar al. – Asad otrzymał azyl polityczny w Rosji po 24 latach rządów.
Aby zrozumieć Syrię, trzeba poszerzyć swą wiedzę o historię państw wielkich w starożytności. Dlatego Szczasny przed wyjazdem do Syrii pojechał do Turcji. Tam, na obszarze wielkiej kolonizacji greckiej jest najwięcej starożytnych zabytków, więcej niż w Grecji. Następnie nad Eufratem i Tygrysem zwiedził najstarsze miasta świata. Widział twierdze Seleucydów. Byli oni diadochami, wodzami Aleksandra Macedońskiego, którzy założyli własne pastwa. Potem pojechał do Palmyry - ,,narzeczonej pustyni’’, gdzie królowała piękna Zenobia. Wspaniałe były jej skarby: pozostałości obozu cesarza rzymskiego Dioklecjana, świątyni Baala, monumentalne łuki i kolumny, amfiteatr. Niestety zostały zniszczone przez bojowników Państwa Islamskiego. Z pomocą dynamitu zniszczone zostało to, co przetrwało setki lat. A przecież Palmyra była ,,hitem turystycznym Syrii’’.
Podróż dostarczyła wielu wrażeń. Z wzgórza zamkowego rozciąga się wspaniały widok na Aleppo - miasto – molocha. Meczet Zachariasza, ojca św. Jana Chrzciciela to ważne miejsce także dla muzułmanów. Tu religie przeplatają się ze sobą. Tu są mniejsze wspólnoty chrześcijańskie: kościoły syryjskie, maronickie, chaldejskie. Jest też bazylika św. Szymona – słupnika, który szukał kontaktu z Bogiem modląc się na platformie umieszczonej na słupie. Można też zobaczyć świątynię Isztar, babilońskiej bogini płodności, wzniesioną przez Hetytów. Podróżnik widział nawet Ugarit, starożytne miasto – państwo na terenie Kanaanu. Alfabet, czyli klucz do dziejów ludzkości narodził się w dolinie Eufratu i Tygrysu. Było to jednak pismo klinowe. Sylabiczne, nie alfabetyczne. Leszek Szczasny opowiadał więc o protoplastach książek – glinianych tabliczkach. Pisano na nich znaki, których treść długo pozostawała tajemnicą. Nie było to przecież proste: odczytać znaki w języku, którego od tysięcy lat nie ma, bo nikt w nim nie mówi. Ale w lokalnych sklepach sprzedawana jest Ugarit – cola.
Średniowieczne donżony, czyli wieże zamkowe łączące funkcje mieszkalne i obronne, pamiętają czasy wypraw krzyżowych. Wzbudzają zachwyt. Są ogromne. To nie jedyny ślad krzyżowców. Najbardziej rozpoznawalny jest Krak des Chevaliers – zamek w zachodniej części Syrii; to dawna siedziba Joannitów.
Pobyt w Turcji poszerzył wiedzę Szczasnego, skłonił do porównań. Jego przewodnikiem był młody człowiek, który studiował w Polsce kierunek farmaceutyczny. Podróżnik mógł zaobserwować ludzi i ich reakcje. Bywało, że mężczyźni zabraniali kobietom pozować do zdjęcia, ale nie zawsze.
Leszek Szczasny spał ,,pod chmurką’’ lub przy nawisach skalnych. Wszędzie było widać ślady wojny. Prezydent Baszar al. – Asad pochodził z Alawitów, bardziej liberalnego skrzydła islamu, które zamieszkuje głównie Syrię. Zawiodła go stolica tego kraju, Damaszek. Trzeba jednak pamiętać, że to jedno z najstarszych, nieprzerwanie zamieszkałych miast na świecie (pierwsze ślady osadnictwa pochodzą z III tysiąclecia p.n.e.) – Gdy miasto mnie nie zachwyca, uciekam na cmentarz – mówi podróżnik. No i ta uwaga nie dotyczy starego meczetu Umajjadów z wielkim dziedzińcem i przebogatym wnętrzem. To tutaj gościł papież Jan Paweł II.
Leszek Szczasny to raciborzanin, z wykształcenia politolog i filozof (UJ), a z zamiłowania społecznik, fotograf i przede wszystkim niezależny globtroter. Racibórz jest jego bazą wypadową. Raz do roku stara się wyjechać w daleką podróż. Jak podkreślał, podróżuje sam a na kawę zbożową i daktyle zarabia, opowiadając o swoich podróżach. Podróżuje naprawdę za grosze, często podważając związane z danym krajem stereotypy. W 2010 roku wydał książkę „Świat na wyciągnięcie ręki’’. Pisze kolejną pt. „Afrykański rytm’’.
Anna Staniaszek