MCK Bełchatów - samorządowa jednostka kultury. Koncerty, spektakle, wystawy.
Nasza strona używa plików cookies w celach statystycznych oraz w celu dopasowania usług i treści do oczekiwań użytkowników. Więcej informacji znajduje się w polityce prywatności i regulaminie serwisu. Dalsze korzystanie ze strony oznacza akceptację regulaminu i polityki prywatności.

zamknij

Top lista Pawła Posmyka

21 listopada w Klubie Podróżnika gościł Paweł Posmyk.  Podzielił się wrażeniami z  podróży do Republiki Południowej Afryki. W tytule prelekcji „RPA - czy to najdalej na południe wysunięta część Europy?” zostało postawione ważne pytanie. RPA leży bowiem na południu Afryki. To państwo stworzyli jednak Europejczycy – głównie Holendrzy. Obecna Republika Południowej Afryki była zamieszkana przez plemiona Buszmenów i Hotentotów. W  XVI wieku zostali oni wyparci przez ludy Bantu. Europejska kolonizacja rozpoczęła się w roku 1652. Wtedy to Jan van Riebeeck z holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej z garstką osadników założył Kapsztad. Po wysłuchaniu prelekcji i obejrzeniu prezentacji na pewno nikt nie miał wątpliwości. Wiemy na pewno, częścią jakiego kontynentu  jest RPA.  Dowiedzieliśmy się, dlaczego w RPA nawet nurkowanie może być ekstremalne. Starsza instruktor ds. animacji i imprez Mirosława Świtoń  zapraszając Pawła Posmyka do Klubu Podróżnika pomogła odpowiedzieć na wszelkie pytania dotyczące tego bardzo ciekawego kraju. Tym bardziej, że prelegent, bełchatowianin,  na  co dzień operuje cyframi w banku, ale w wolnych chwilach wspina się na szczyty, zarówno te w górach, jak i w życiu, łącząc miłość do adrenaliny i natury. W RPA tego nie zabrakło.

Każdy kraj ma stolicę. Republika Południowej Afryki ma trzy.  Pretoria jest siedzibą władzy wykonawczej, w Kapsztadzie mieści się parlament, a w Bloemfontein znajduje się siedziba władzy sądowniczej. Najdalej na południe wysuniętą częścią Afryki jest Przylądek Igielny, nie Dobrej Nadziei. Ten drugi jest dużo bardziej znany. Kiedyś błędnie uznawano go za najdalszy południowy punkt kontynentu. W rzeczywistości jest nim Przylądek Igielny,  umowna granica Oceanu Atlantyckiego i Indyjskiego.

W RPA nie ma już apartheidu. Meszkający tam koloredzi czyli kolorowi, są mieszanką różnych nacji i kultur. To grupa ludności zamieszkująca nie tylko Republikę Południowej Afryki ale i Namibię, o mieszanym pochodzeniu rasowym. Powstała ze zmieszania się ludów Khoisan, Burów oraz Malajów w Kolonii Przylądkowej, mówiąca afrikaans, wyznająca kalwinizm, w mniejszym stopniu islam.

Ustawą została tam wprowadzona segregacja rasowa. Czarnoskórzy byli skazani na pracę fizyczną. Koloredzi  mogli być  właścicielami swego domu. To było powodem do dumy. Apartheid jednak nadal jest widoczny.

Podróżnik zaprezentował swój subiektywny  ranking - pięć top – miejsc w Republice Południowej Afryki. Zaliczył do nich  safari w Parku Paula Krugera.  Ma on status parku narodowego.  To miejsce odkrył jeden z Holendrów. Zatrzymał się tam w połowie drogi do Indii. Odkrył duże złoża złota i bardzo dużo zwierząt. Także tych, należących do wielkiej piątki Afryki, którą stanowią słoń, bawół, lew, lampart, nosorożec. Na te zwierzęta niestety polowano.   Masowo zaczęli więc tam przyjeżdżać kłusownicy, by pozyskać kość słoniową czy skórę nosorożca. Ówczesny prezydent Paul Kruger obiecał, że powstanie tam park narodowy po to, by chronić zwierzęta. Inna wersja tej samej historii mówi o złożach złota. Paweł Posmyk siedział nad oczkiem wodnym i oglądał zwierzęta korzystające z wodopoju. Żyrafy wchodziły do  wody. Hipopotamy co chwila się wynurzały a wszyscy zastanawiali się, czy krokodyl coś z tym zrobi.  Żyrafy są bardzo wrażliwymi zwierzętami. Gdy podchodzą do wody, rozglądają się najpierw, czy nie ma gdzieś blisko drapieżnika. To dla nich najbardziej niebezpieczny moment. Rozkładają jednak nogi, by nie stracić równowagi  i piją. 

Podróżnik w czasie nocnego safari widział nosorożca z uciętym kłem. Dlaczego został go pozbawiony przez opiekuna parku? Nosorożce są zabijane właśnie ze względu na kły. Gdy ich nie mają, jest szansa na życie. Paweł Posmyk obserwował w nocy  pięć lwic. Mógł sprawdzić wszystkie plotki na ich temat. Opiekowały się dwunastoma lwiątkami. Jedna z nich spojrzała mu w oczy. Serce mocniej zabiło. Lwy są – na szczęście dla nas leniwymi zwierzętami. Lwice śpią 16 -18 godzin na dobę. A dorosłe samce od 18 do 20. Posmyk pojechał, by zobaczyć nocne życie tych zwierząt. Jechali skarpą, w dole była rzeka, w niej hipopotam. A na drodze leżał lampart. Oko w oko z lampartem? Tak, przecież po to pojechali na safari. Blisko bramy parku rósł krzak drobnolistny. Ranger wyciągnął z niego kameleona. Po ciemku zobaczył małego zwierzaka? Wszyscy się śmiali, że był on podstawiony. W parku jest bardzo dużo zwierząt. Stada liczą po sto osobników. Są psy z charakterystycznymi, wielkimi uszami, hieny. Przez park prowadzi główna, asfaltowa droga. To ogromny teren wielkości Słowenii. Obowiązuje tam ograniczenie prędkości do 50 km/h. Można wypożyczyć auto, samemu wsiąść za kierownicę i jechać tam, gdzie się chce; odkrywać tajemnice sawanny. Paweł Posmyk spędził tam trzy dni.

Kolejną atrakcją jest pływanie z uchatkami. W przeciwieństwie do fok mają one uszy. Cały czas sprawiają wrażenie, jakby się cieszyły. A one boją się ludzi, więc nie można ich straszyć, wykonując np. jakieś gwałtowne ruchy. Gdy człowiek płynie wolno, podpływają i zaczepiają robiąc fikołki, bo są ciekawe człowieka. 

Pan Paweł skakał na bungee. Z tego zdał bardzo ciekawą relację i pokazał filmik, który  to dokumentuje. Skok z mostu, po którym zwykle jeżdżą samochody był niezapomniany a . obsługa wspaniała. Każdy turysta czuł się zaopiekowany. Swobodny lot ze 180 metrów trwa 7-8 sekund. Wiele zależy od wagi ciała. Im większa, tym spadanie jest szybsze. Paweł Posmyk chodzi po górach, ma więc obycie z wysokością.  Ale się bał.  216- metrowa przepaść naprawdę robi wrażenie.

18 – minutowy lot helikopterem nad Kapsztadem był czwarty na jego top – liście. Zawsze chciał zobaczyć to miasto z lotu ptaka. Widział m.in. stadion, na którym w 2010 roku były rozgrywane mistrzostwa świata w piłce nożnej.

Na pewno najmilsze było pływanie z delfinami i z brązowymi rekinami, które groźne nie są. Groźne są jednak żyjące  w tamtych wodach żarłacze białe. Te pierwsze są bardzo sympatycznymi ssakami.

Świat już dawno temu stał się globalną wioską. Podróżujemy coraz dalej do wielu różnych narodów świata. Prawie bez ograniczeń.

Anna Staniaszek

Organizator

Miasto Bełchatów