Kolebki cywilizacji
18 kwietnia br. a więc w trzeci czwartek miesiąca, w sali teatralno-widowiskowej MCK PGE Giganty Mocy o swojej wyjątkowej podróży opowiedział Marek Paw. Prowadząca klub starsza instruktor ds. animacji i imprez Mirosława Świtoń podkreśla, że jest on w Bełchatowie bardzo znany, a właściwie znane są jego pasje. Zwiedził 59 krajów, w tym wszystkie kraje Europy z wyjątkiem Białorusi i Rosji. W niektórych był po kilka razy. Do pracy w kopalni Bełchatów jeździł na rowerze. Teraz na jednośladzie jeździł po Armenii oraz Iranie. Od urodzenia mieszka w Bełchatowie. Ma na swoim koncie nietypowe wyprawy różnego rodzaju, m. in. dwie wycieczki rowerowe z Bełchatowa do Rzymu. Objechał rowerem Szwajcarię, zdobył Mont Blanc, najwyższy szczyt w Alpach. Marek Paw jest spadochroniarzem w aeroklubie. Organizuje wyjazdy w góry. A modne stały się ostatnio góry Kaukazu. Kilkukrotnie zdobył Rysy i Orlą Perć. Zdobył również Koronę Gór Polskich - czyli 28 najwyższych szczytów w poszczególnych pasmach. Biegał w maratonach, w tym na górskim, w Alpach po lodowcu, na wysokości ponad 3000 m.
Armenia nie od razu wpadła mu w oko. W Armenii i Iranie był w czerwcu 2019 roku. Wtedy w rejon Zatoki Perskiej, jeden z najbardziej niespokojnych części świata, przywieziono ze Stanów Zjednoczonych mnóstwo sprzętu wojskowego. Obecnie Iran jest znów na pierwszych stronach gazet. To dla podróżnika niepokojące, że w takim fantastycznym miejscu jest bardzo niespokojnie.
Do Iranu potrzebna była wiza, do Armenii lata nasz narodowy przewoźnik. Pogoda nie rozpieszczała. Ponad 30 st. C i ulewne deszcze. Miesiąc przed wyjazdem Marek Paw jeździł więc intensywnie na rowerze.
– Możemy być dumni z tego, że mieszkamy w Polsce. Mamy wszystko: góry i morze. Nasze porównania są więc wiarygodne – mówi podróżnik.
Rowerowa wyprawa do Armenii i Iranu nie wymaga specjalnych przygotowań. Ekwipunek ważył 6, 9 kg. M. Paw umieścił go plecaku wraz z wizą irańską. Nigdy nie korzystał z sakw bocznych. Pięć godzin lotu, godzina snu w samolocie. Na odpoczynek w hotelu szkoda mu było czasu. Niestety, pewnie w czasie rozładunku, zniszczeniu uległa przerzutka. Na lotniku Azer zapytał go, w czym może pomóc. Założyli razem koło i przerzutkę. Czas mijał, a on nie miał załatwionego hotelu i czasu, którego za żadne pieniądze się nie kupi. Planował przejechanie tysiąca kilometrów a po 20 rower odmówił posłuszeństwa! Rozpacz. Trwała tylko kilkadziesiąt sekund. Wrócił do Erewania. Rower kupiony w Polsce za 1500 zł został zawieziony do warsztatu. Zawiózł go tam swoim samochodem człowiek poznany na lotnisku. – Ci ludzie zostawili swoją robotę w sklepie. Pomogli mi, założyli nową przerzutkę. Ta założona przez nich była jednak nie do końca dobra. Uwierała, ,,strzelała’’ przy podjazdach.
W Armenii mieszkają przesympatyczni ludzie. Gdy okazało się, że Marek Paw ma zarezerwowany pokój ze śniadaniem, właścicielka, starsza pani poczęstowała go kolacją. Były sery i bakłażany. Bardzo tam popularne i pyszne. Azjatyckie kraje są dla nas bardzo tanie. Dwudaniowy obiad z napojem, w przeliczeniu na złotówki kosztował 15 zł. Narodowym napojem jest bardzo mocno osłodzona kawa. 70 proc. produkowanego tam alkoholu pochodzi z własnej produkcji. To spirytus uzyskiwany z owoców.
Armenia to biedny, mały, górzysty kraj. Kolebka naszej cywilizacji. Najstarsze państwo chrześcijańskie na świecie. Ormianie to starożytny naród, mający prawie 2500-letnią historię. Chrzest przyjęli w 301 r. n.e. 95 proc. obywateli deklaruje obecnie przynależność do Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego. Ten kraj wchodził w skład Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. W 1991 r. odzyskał nie uzyskał państwowość. Stolica Armenii, Erewań, była zajmowana przez obce wojska 17 razy. . W latach 1895 i 1915 władze tureckie przeprowadziły na ziemiach zachodniej Armenii dwie fale czystek etnicznych; ludobójstwo znane dziś pod nazwą rzezi Ormian. Część Ormian żyje dziś na granicy ubóstwa. My takich problemów nie mamy.
W rowie tektonicznym na wysokości 1900 m n.p.m. znajduje się największe na Kaukazie jezioro – Sewan (powierzchnia 1240 km², a głębokość do 83 metrów). Owce, kozy są wszędzie. Chodzą stadami. Swobodnie poruszają się po ulicach miast i miasteczek. Bełchatowski podróżnik widział najstarszy na świecie sejsmograf, bo występują tam wstrząsy tektoniczne. Ślady trzęsienia ziemi z 1930 roku są nadal widoczne. Sejsmograf wyczuwał też wstrząsy spowodowane ruchami wojska. Wywoływały je końskie kopyta.
Marek Paw w Iranie był tylko trzy dni. Przejechał po drogach starożytnej Persji (tak się nazywał Iran w czasie wojen perskich w V w. p.n.e., za czasów Dariusza i Kserksesa) ); 300 km dziennie. Tuż za granicą z Armenią nie działa wi-fi, GPS. Są tam za to stada dzikich i groźnych psów kaukaskich. Podróżnik, choć bardzo tego nie lubi, musiał w stosunku do nich zastosować gaz pieprzowy. Polska jest tam znana dzięki Janowi Pawłowi II, Lechowi Wałęsie i Robertowi Lewandowskiemu. Te nazwiska otwierają wszystkie drzwi przedstawicielom Lechistanu, bo tak nazywana jest w Iranie Polska. Ludzie są również i tam przewspaniali. Kupujesz banana – dostajesz drugiego gratis.
W Iranie jest bardzo duża inflacja. Marek Paw zamienił w banku 50 dolarów na dwa miliony irańskich pieniędzy. Gdy wyjeżdżał, było to już 6 milionów. Po Iranie jeździł w kolarskim stroju. Nikogo nie oburzały jego krótkie spodenki, choć kobiety chodzą tam w burkach. Grupa mężczyzn spierała się o to, kto zaprowadzi go do hotelu. Ten zaszczyt przypadł starszemu panu, który zamknął swój sklepik na godzinę. Zaprowadził go do hotelu a potem żegnając się życzył wszystkiego najlepszego. Taki jest Iran.
Nie był więc zdziwiony, gdy kilkanaście dni po powrocie do Polski, otrzymał zaproszenie do Ambasady Armenii w Polsce, gdzie spotkał się z ambasadorem Samvelem Mkrtchianem.
**
Było to ostatnie spotkanie w Klubie Podróżnika przed wakacjami. Następne odbędzie się w październiku.
Anna Staniaszek