MCK Bełchatów - samorządowa jednostka kultury. Koncerty, spektakle, wystawy.
Nasza strona używa plików cookies w celach statystycznych oraz w celu dopasowania usług i treści do oczekiwań użytkowników. Więcej informacji znajduje się w polityce prywatności i regulaminie serwisu. Dalsze korzystanie ze strony oznacza akceptację regulaminu i polityki prywatności.

zamknij

Świnia w futrze, nieznośne kangury i kwiaty, które rodzą się z ognia

19 października prowadząca Klub Podróżnika starsza instruktor ds. animacji i imprez  Mirosława Świtoń zaprosiła podróżniczkę doświadczoną. Otrzymaliśmy od niej gotowy przepis na udaną podróż. I to czym? Kamperem!  Domem na kółkach pojechały cztery panie:  Basia, Agnieszka, Dorota i Ola, czyli  Aleksandra Sędor.

Aleksandra Sędor to podróżniczka wyjątkowa. Jest doskonałym gawędziarzem i kocha wyprawy. Do odwiedzanych krajów – najczęściej bardzo dalekich - podchodzi z wielką sympatią. Dzieli się z zebranymi swoimi obserwacjami co sprawia, że otrzymaliśmy kompendium wiedzy na temat państwa, które jako jedyne na świecie obejmuje cały  kontynent. To najmniejszy kontynent. Warto przypomnieć, że od końca XVIII wieku, Australia była miejscem zsyłki przestępców. Rządzący Anglicy nie musieli budować więzień. Dopiero w latach 20. XIX stulecia emigracją do Australii zainteresowali się wolni osadnicy.  

Na najmniejszy kontynent świata Aleksandra Sędor z koleżankami przyleciała samolotem. Potem wypożyczyły  kampera. Tak jak w domu, musi być tam wszystko, co niezbędne. A najbardziej niezbędna jest kuchenka, lodówka i klimatyzacja.  Podróżniczki spały w namiocie. Na największym odludziu, gdy do najbliższego  miasta jest ponad sto kilometrów, toalety na campingach są codziennie sprzątane. Wszystkie są czyste i jest tam papier toaletowy.

Australijczycy powszechnie palą ogniska – mimo zagrożenia pożarowego. Pożary pustoszą ogromne połacie kraju. Lasy eukaliptusowe do rozwoju wręcz potrzebują ognia. Nawiązując do książki o Australii pani Ola powiedziała, że kwiaty rodzą się z ognia.  Aby uzyskać niezbędne informacje, należy ściągnąć aplikację. W czasie jazdy kamperem po Australii można było więc przedyskutować, gdzie będzie postój: na gorszym czy lepszym campingu.  Wiaty piknikowe są dostępne  za darmo. W każdym parku narodowym są elektryczne, darmowe  barbecue, czyli grille.  Obok jest toaleta i zlew, gdzie można umyć naczynia. Korzystając z aplikacji można się także dowiedzieć, gdzie są sklepy, punkty informacyjne. Tam gdzie funkcjonują te ostatnie, jest prysznic z zimną i gorącą wodą. – Kraj jest przystosowany do turystów indywidualnych  - oceniła A. Sędor. Na eleganckim campingu, na który przyjeżdżają po przejechaniu tysiąca kilometrów wyznaczane jest miejsce parkingowe pod ich  kampera.  Jest też informacja, o której wschodzi tu słońce. By zobaczyć to widowisko,  panie wstały  o 4. rano, spakowały się. Wszyscy turyści zrobili to samo – i setka samochodów pojechała obejrzeć wschód słońca.  Oczywiście trzeba było kupić bilet, ważny przez trzy  dni. Podróżniczki pojechały podziwiać  też zachód słońca. Niestety nic z tego nie wyszło. Była nawałnica z piorunami. Padał deszcz, temperatura spadła z 40 do 20 st. C  i w końcu było czym oddychać. Po dawnej drodze płynęła  rzeka. Pustynne, słone jezioro napełniło się wodą. Uluru, góra z czerwonych skał,  po burzy wyglądała pięknie. Na rozgwieżdżonym niebie widać było Krzyż Południa. Warto odnotować, że w  terenie dobrze oznaczone są miejsca, w których można złapać zasięg.

Samochodów osobowych, w porównaniu z Polską jest w Australii niewiele, za  to dużo ogromnych pociągów drogowych. Ruch jest lewostronny. Znaki drogowe przypominają o tym zaaferowanym australijską przyrodą turystom. Australia należy przecież do Commonwealth of Nations, dawnej Brytyjskiej Wspólnoty Narodów. Jest jednym z 56 niepodległych państw.  Znaki drogowe informują o każdym z występujących tam zwierząt. U nas są dwa rodzaje takich znaków: z krową i z sarną. W Australii tyle, ile zwierząt. Jest więc znak z dziobakiem, kangurem, strusiem emu, kolczatką, wielbłądem czy wombatem - ,,świnią w futrze’’.  

Temperatura na przełomie października i listopada w Górach Śnieżnych? 40 st. C, ale w nocy bywają przymrozki. Różnica ogromna.  To było prawdopodobnie przyczyną niewielkiego udaru, jakiego doznała jedna z podróżniczek. Zgubiła się bowiem, pojechała na inny camping. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, lekarz  nie był potrzebny. Panie były jednak przerażone. 

Wszędzie łażą dwumetrowe kangury. Siedzą na poboczach dróg, a na parkingach zaglądają do aut.  Ciekawskie są też bajecznie kolorowe papugi. Siadają na drzwiach i zaglądają do turystów. Niestety bardzo dużo zwierząt ginie na drogach, potem leżą rozjechane.  Samochody też nie wytrzymują starcia z ogromnymi kangurami. Pozostawiane są przy drodze.  Nie opłaca się ich ściągnąć do miasta.   

Pani Ola widziała w zbiorniku wodnym w rezerwacie dziobaka. Prowadzi on częściowo wodny tryb życia. Jest ostatnim istniejącym do dziś przedstawicielem rodziny taksonów. Jest ssakiem a składa jaja; wydziela jad i ma dziób. Obserwowanie tych zwierząt ułatwiają specjalne platformy.

Australia to kontynent inny, niż wszystkie. Są tam zwierzęta pamiętające jako gatunek dinozaury a miasto będące światową stolicą wydobycia opali w języku Aborygenów znaczy ,,Biały  człowiek pod ziemią’’. Pierwotni mieszkańcy Australii  są już tutaj pełnoprawnymi obywatelami.

Aleksandra Sędor z zawodu jest geologiem, a z zamiłowania miłośnikiem podróży, poszukiwaczką   nieoczywistych miejsc i ukrytych skarbów, kajakarką i narciarką. Jest członkiem grupy Leszy Bełchatów.

Anna Staniaszek

Organizator

Miasto Bełchatów