MCK Bełchatów - samorządowa jednostka kultury. Koncerty, spektakle, wystawy.
Nasza strona używa plików cookies w celach statystycznych oraz w celu dopasowania usług i treści do oczekiwań użytkowników. Więcej informacji znajduje się w polityce prywatności i regulaminie serwisu. Dalsze korzystanie ze strony oznacza akceptację regulaminu i polityki prywatności.

zamknij

Duchy walijskich zamków

16 września w Galerii „Na piętrze”  MCK PGE Giganty Mocy odbył się wernisaż wystawy fotografii Remigiusza Marczaka „Zamki, zameczki i smok walijski”. To druga część fotograficznego tryptyku. Pierwsza była „Szkocja” prezentowana we wrześniu 2021 roku, a w przyszłym będziemy mogli obejrzeć część III pt. „Anglia”.

Na wernisaż przybyło wiele znamienitych osób: senator Wiesław Dobkowski, wiceprezydent Łukasz Politański zajmujący się historią regionalną, wicedyrektor MCK Paulina Broncel, profesor Uniwersytetu Łódzkiego  Aleksander Andrzejewski, pasjonat historii i archeologii, który od strony merytorycznej pilotuje projekt częściowej rewitalizacji tego co zostało po dworze obronnym w Mikorzycach. Jego właścicielem jest Remigiusz Marczak. Na wernisażu byli także obecni  radni Rady Miejskiej oraz członkowie Bełchatowskiego Towarzystwa Fotograficznego, współorganizatora wydarzenia. BTF  obchodzi w tym roku 15 –lecie  działalności, o czym przypomniał prezes BTF Andrzej Juchniewicz. Było też  wielu przyjaciół autora, m.in.  prezes firmy Entex  Eugeniusz Szewczyk. To dzięki niemu prace Remigiusza Marczaka znalazły się w Bełchatowie.

A jest to artysta wyjątkowy. Samozwańczy fotograf krajobrazu, który zamki, zameczki i zamczyska traktuje jako element krajobrazu. Od 15 lat mieszka w Coventry (środkowa Anglia). Wcześniej mieszkał w Mikorzycach położonych niespełna 10 km od  Bełchatowa. Jak mówił prof. Andrzejewski,  są  tam ruiny zamku obronnego z XVII w. na wysepce otoczonej fosą. Profesor ma nadzieję, że po badaniach archeologicznych  uda się odtworzyć przynajmniej na poziomie parteru, jak to założenie wyglądało i jak długo funkcjonowało. Archeologom posłuży metoda C14 – radioaktywnego węgla, ale obecnie nie tylko w ten sposób określa się wiek zabytków, by stwierdzić, kiedy dana cegła została wypalona.

Mikorzyce były fortalicją. Artysta do dziś tam przyjeżdża, ale sprawy Mikorzyc prowadzi jego chrześniak. Nieodległą  emeryturę chce spędzić i w Anglii, i w Polsce.  Dziś mieszka w Warwickshire w Anglii, znanym również jako kraj Szekspira. Tam odkrył, że urokliwe, historyczne  miejsca wciąż istnieją i prezentują się w naturalnym pięknie przyrody, w zależności od tego, jak uchwycimy dany obraz. - Dzięki sztuce fotografii udało mi się raz jeszcze odkryć tego magicznego ducha i ukazać go poprzez moje fotografie - mówi. Obecnie pracuje w przemyśle motoryzacyjnym w Anglii.

Dwór obronny w Mikorzycach, który artysta  odziedziczył został wzniesiony na przełomie XVI i XVII wieku w miejscu dawnego grodziska. Pierwsza wzmianka o tej wsi pochodzi z 1364 r.  Dwór składał się z dwóch prostokątnych skrzydeł, z których przynajmniej jedno - wschodnie - było podpiwniczone. W połowie XX wieku zachowana była sklepiona kolebkowo piwnica oraz mury do wysokości parteru skrzydła północno-wschodniego ze śladami polichromii w jednym z otworów okiennych. Remigiusz Marczak jest właścicielem Mikorzyc od 2000 r. Majątek przekazał mu ojciec, który z kolei kupił go pod koniec lat sześćdziesiątych od ostatniego z rodu Milewskich, drugiego męża jego babki. R. Marczak stara się teraz o środki dzięki którym zostaną zabezpieczone niszczejące z roku na rok mury. 10-metrowy fragment piwnicy zawalił się, drzewa rozsadzają ich resztki.   

- Miejsce, w którym się urodziłem, było postrzegane jako niezwykłe, magiczne, ze starymi drzewami, ruinami zamku na wyspie otoczonej wodą i opowieścią o lokalnych legendach. Wszystkie te cechy potęgowały naturalne piękno mojej ojczyzny, ale po moim powrocie po wielu latach większość tych drzew zniknęła wraz z magicznym duchem, który kiedyś tam poczułem – mówi artysta. Wzdycha też opowiadając o nie najlepszych relacjach z konserwatorem zabytków. Uważał on, że zabytki powinna porastać trawa. Tak, jak to się dzieje w Anglii. Ale to nieprawda.

Remigiusz Marczak sfotografował teraz Walię. Jego zdjęcia wydrukowane na płótnie wyglądają jak obrazy olejne. Zamki, które pamiętały niejedną zbrodnię popełnioną w walce o władzę, kanion rzeki Conway. Autor zdjęć opowiedział historię ojca, który zamknął córkę w klasztorze, bo nie chciała wyjść za mąż za jego wybrańca. Nie wiadomo jednak dokładnie, czyj duch straszy w tym zamku. Najważniejsze, że jest. Każdy porządny zamek ma swego ducha. Wszyscy miłośnicy twórczości sióstr Bronte i Woltera Scotta do których i ja się zaliczam doskonale znają mowę kamieni, z których zbudowano te zamki.

- Dzięki sztuce fotografii udało mi się raz jeszcze odkryć tego magicznego ducha i przedstawić go – mówi pan Remigiusz.  - „Genius loci”, które przekłada się na ducha miejsca w religii rzymskiej, jest czymś, co czuję w każdym miejscu, do którego się udajemy. Moje fotografie mają na celu jego uchwycenie. Każda część świata ma swój odrębny charakter, dzięki czemu jest wyjątkowa i bardziej wyjątkowa od poprzedniej. Ta niewidzialna obecność sprawia, że miejsce jest tak piękne, znaczące lub wyjątkowe dla danej osoby. Mam nadzieję, że oglądając moje zdjęcia, też będziecie świadkami ducha tego miejsca  - podkreśla. W Anglii zabytków nie porasta trawa. Te obiekty żyją. 

Anna Staniaszek

Organizator

Miasto Bełchatów