MCK Bełchatów - samorządowa jednostka kultury. Koncerty, spektakle, wystawy.
Nasza strona używa plików cookies w celach statystycznych oraz w celu dopasowania usług i treści do oczekiwań użytkowników. Więcej informacji znajduje się w polityce prywatności i regulaminie serwisu. Dalsze korzystanie ze strony oznacza akceptację regulaminu i polityki prywatności.

zamknij

Światocholiczka

 

 

18 listopada w Miejskim Centrum Kultury odbyło się – w ramach Klubu Podróżnika spotkanie z  podróżniczką Alicją Pelczar. Bełchatowianka opowiedziała o swojej podróżniczej pasji, która tym razem kazała jej jechać do Peru i Boliwii. Pani Alicja jest także studentką Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Bełchatowie.

Alicja Pelczar - jak sama pisze o sobie, to optymistka, nieznosząca bezczynności. Z wykształcenia inżynier elektryk. Przez całe życie zawodowe pracowała w górnictwie, w męskim zawodzie. Mama dwojga dorosłych dzieci i babcia czworga wnuków. Jej pasją są podróże. Do dziś odwiedziła kilkadziesiąt krajów świata. Przez lata robiła notatki z każdej podróży. Swoje wrażenia i przygody z wyjazdów zebrała w książce będącej jednocześnie reportażem i przewodnikiem pod tytułem „Moje podróże od PRL do dziś”. Przypomniała, jak się podróżowało za czasów PRL: swoim samochodem, z namiotem, i z towarem, który trzeba było sprzedać, by mieć pieniądze na wegetację. Ludzie byli jednak spragnieni podróży, chcieli coś zobaczyć. 

 

Alicja Pelczar spełnia swoje marzenie

 

Spotkanie otworzył dyrektor Miejskiego Centrum Kultury Damian Nowak a zorganizowała Mirosława Świtoń, koordynatorka klubu. Dyr. Nowak przedstawił podróżniczkę. Ona sama podkreśliła, że jest emerytką i studentką UTW. Ma trzy pasje. Podróże, swój ogród i pisanie. Tę trzecią pasję odkryła na emeryturze.

Po świecie jeździ od ponad 40 lat. – Gdy zajrzę do książki, którą napisałam, okazuje się, że o niektórych zdarzeniach już nie pamiętam. Zapomniałam. Napisane książki są więc jej pamięcią. Pisze nie tylko książki podróżnicze. Ostatnio – obyczajowe.

Podróż do Ameryki Południowej była jej marzeniem. Takim szczególnym marzeniem w Peru było Machu Picchu, najlepiej zachowane miasto Inków, odkryte przez amerykańskiego uczonego dopiero w roku 1911. Najbardziej tajemnicze miasto Inków jest na liście 7 cudów świata   nowożytnego.  Podróżniczka przyznała, że cierpi na światocholizm, przymus zwiedzania świata; chorobę nieuleczalną. Będzie na nią chorować do grobowej deski. Tydzień temu wróciła z Kanady.  

Muzyka boliwijska i peruwiańska stanowiła podkład do jej prezentacji z mnóstwem zdjęć. Najpierw była jednak opowieść.  Ta podróż była inna niż wszystkie, nie z biurem podróży. Jeździła z przyjacielem gdzie i kiedy chciała.

Peru niepodległość uzyskało w 1821 roku. Wcześniej było kolonią hiszpańską. Zostało podbite przez braci Pizarrów, hiszpańskich konkwistadorów w  1533 roku. W czasie swojej trzeciej wyprawy  podbili Cusco, stolicę imperium  Inków. Warto dodać, że za uwolnienie Atahualpa, ostatni władca Inków,  obiecał wypełnić pokój do wysokości ręki złotem i dwa razy srebrem Po zapłaceniu okupu został zamordowany po sfingowanym procesie.  Francisco Pizarro, który podbił państwo Inków,  wyruszył na pierwszą wyprawę z dwoma statkami i 160 ludźmi.

 

Choroba wysokościowa

 

Peru to bardzo ciekawy kraj; sama wyliczanka tego, co trzeba zobaczyć zajmuje dużo czasu. Na wyspach Galapagos Alicja Pelczar obserwowała ptaki. Pełno tam było głuptaków, kormoranów, pingwinów Humbolta, pelikanów. Były też  lwy morskie i uszatki. Blisko Caracas jest rezerwat dzikiego  ptactwa. Na pustynnym płaskowyżu Nazca, podziwiała system tajemniczych linii. Oglądane z góry wyobrażają kształtem zwierzęta lub figury geometryczne.  Pani Alicja  widziała rysunek przestawiający ptaki i zwierzęta – pająka z 40 –metrowymi odnóżami, kondora, małpę. – Nikt nie wie do końca, czemu oni tak robili - mówi. Tych rysunków są setki. Czy są to ślady lądowania tutaj kosmitów? Modny w latach 80. Erich von Däniken twierdził, że tak. Na pewno Nazca pozostanie długo obok Machu Picchu największą tajemnicą Peru.

Podróżniczka widziała też autostradę panamerykańską, która biegnie przez 17 państw a  kończy się w Chile, oraz  trzy wulkany w Arequipie. Na jej oczach jeden wybuchł. U stóp kolejnego, Ambato przypadkiem znaleziono zamarzniętą księżniczkę inkaską. Juanita – bo tak ją nazwano, po badaniach okazała się ofiarą. W XV wieku Inkowie wierzyli, że tak można osiągnąć przychylność bogów. W ofierze rzadko składali ludzi. Tu jednak wyjątkowo składali dzieci.   Juanita najpierw została ogłuszona tępym narzędziem. Miała 12- 14 lat; była pod wpływem alkoholu i liści koki, którą wszyscy żują w Peru do dziś. Dzięki archeologom wiemy, że dzieci wyróżniające się urodą i doskonałym zdrowiem same wspinały się na górę. Tylko takie były godne bogów. Były poddawane rytuałom, dzięki którym miała być przywracana równowaga na ziemi. Składanie ofiar bogom miało zapewnić wpływ choćby na żywioły. Inkowie wierzyli, że mogą zapobiegać wybuchom wulkanów, trzęsieniom ziemi, powodziom.

Pani Alicja pokonała góry wysokości 4910 metrów n.p.m. Zgodnie z zaleceniem pilota podróżnicy żuli liście koki i zakrapiali olejkiem drogi oddechowe, który  je udrażniał. Choroba wysokościowa powodowała różne dolegliwości. Ten, kto nie urodził się Andach miał więc problemy z sercem, z oddychaniem. Trzeba wtedy pić dużo wody z mikroelementami i posiadać butlę z tlenem.

 

Targ czarownic i skarby Inków

 

 

Pani Alicja opowiadała o kondorach, królewskich ptakach, które żywią się padliną; rozpiętość ich skrzydeł – ponad trzy metry.  Na jeziorze Titicaca są pływające wyspy. Od czterech wieków na 65 wyspach żyją Indianie z plemienia Uru. Do budowy wykorzystują trzcinę porastającą jezioro. A miasto La Paz w Boliwii powstało w III w p.n.e.

Na targu czarownic można kupić lekarstwa od wszystkiego: na potencję u obecnego, na brak potencji u byłego, na zdrady, na powodzenie itp.  Pomyślność całej rodzinie daje olejek św. Tadeusza Judy. Ameryka Południowa jednak jest miejscem, gdzie wzrasta ilość chrześcijan. Wielką atrakcją jest przejazd kolejką linową nad La Paz. Można podziwiać miasto z góry. Alicja Pelczar odwiedziła także kościół Matki Boskiej Różańcowej. Za ołtarzem wiszą wizerunki Matki Boskiej z różnych krajów. Jest wśród nich Matka Boska Częstochowska.

Po drodze do  Machu Picchu zwiedzała położoną na szczycie góry twierdzę inkaską. Aby ją wybudować, Inkowie ściągali z odległych miejsc ogromne bloki skalne, które idealnie pasują do siebie – choć nie posiadali odpowiednich narzędzi. Jak to zrobili, nie wiadomo. Znów w opowieściach pojawiają się kosmici, którzy ofiarowali Inkom potrzebne narzędzia. Warto dodać, że posługiwali się pismem węzełkowym. Jest to zapis z wykorzystaniem sznurka, na którym różnym rodzajom węzłów oraz ich kombinacjom przypisuje się odrębne znaczenia. Co ciekawe, w zamku Niedzica nad Dunajcem pozostał  ślad Tupaca Amaru II, który wywołał powstanie przeciw Hiszpanom. Był drugim inkaskim królem tego imienia. Pierwszy też wywołał powstanie przeciwko Hiszpanom. Drugi król musiał uciekać z całą rodziną. Jego żona była córką ówczesnego, węgierskiego właściciela Niedzicy. Tupac Amaru II został stracony w roku 1781. Czy w Pieninach został ukryty skarb Inków? Na pewno kipu, ich pismo węzełkowe może do skarbu doprowadzić.  

Machu Picchu warte było poniesionych trudów. Za czasów Inków, zanim przybyli Hiszpanie, było najważniejsze. Tu mieszkali kapłani, arystokraci i żołnierze. Na zboczach były tarasy uprawne. W katedrze w Limie jest sarkofag, w którym spoczywa konkwistador Francisco Pizarro. Zniszczył państwo Inków, w którym mieszkało kilkanaście milionów osób mając do dyspozycji kilka karaweli i kilkusetosobowy oddział żołnierzy. 

Peru i Boliwia to bardzo tajemnicze kraje. To nie tylko moja teoria. Jak nie kosmici w Nazca, to Tupac Amaru w Niedzicy. Alicja Pelczar na pewno znajdzie naśladowców.

Anna Staniaszek

Organizator

Miasto Bełchatów