Dwie wystawy w galerii ,,Na piętrze’’
Do końca sierpnia można oglądać w galerii ,,Na piętrze’’ Miejskiego Centrum Kultury dwie wystawy fotograficzne: Mieczysława Nowaka "Małopolskie cerkwie łemkowskie" oraz ,,Kraj – obraz’’ Roberta Króla. Wernisaż obu wystaw odbył się 16 lipca. Ich organizatorem jest Bełchatowskie Towarzystwo Fotograficzne oraz MCK. Otworzyli je dyrektor MCK Damian Nowak i prezes BTF Andrzej Juchniewicz.
Zapomniany świat Łemków
Cerkiew jest miejscem szczególnego przebywania samego Boga. Turystów zaskakuje swoim pięknem i bogactwem. A ikony sprawiają, że sami odkrywamy różnice między chrześcijaństwem wschodnim a zachodnim. Wschodni Bóg musi być otoczony bogactwem. Stąd złoto na ikonach i w samej cerkwi. Małopolskie cerkwie to pamiątka po unitach. Zachowali oni swoją wiarę i jej obrzędy, ryt liturgiczny. Podlegali jednak papieżowi.
Mieczysław Nowak jest związany z małopolskim oraz świętokrzyskim środowiskiem fotograficznym, mieszka i tworzy w Myślenicach. Fotografuje od lat dziecięcych, począwszy od fotografii pejzażowej ziemi sandomierskiej. Miejsce szczególne w jego twórczości zajmuje fotografia krajoznawcza, pejzażowa, przyrodnicza.
Dlaczego sfotografował świat Łemków, który runął pod koniec kwietnia 1947 roku? Decyzją ówczesnych władz komunistycznych deportowano ok. 140 tysięcy mieszkańców osób wyznania grekokatolickiego i prawosławnego.
Dostali dwie godziny na spakowanie się i opuszczenie domów. Zostali wywiezieni na ziemie zachodnie i północne Polski. Zostawili po sobie puste chaty i cerkwie.
Drewniane, cudne i tajemnicze cerkwie łemkowskie są rozsiane na zboczach Beskidu Niskiego będąc świadectwem utraconej różnorodności i bogactwa polskiego krajobrazu kulturowego. Są jednocześnie pamiątką wiary, upodobań estetycznych i umiejętności Łemków. Oglądając wystawę rozumiemy, dlaczego cerkwie są trójdzielne. Świątynie mają być przypomnieniem wszechświata, w którym jest miejsce: dla Boga (prezbiterium), dla ludzi, którzy do niego dążą. Dla błądzących, grzesznych i kobiet „nieczystych" przeznaczono babiniec.
Najstarsze z istniejących dzisiaj cerkwi łemkowskich pochodzą z XVII wieku (Powroźnik, Owczary). W granicach państwa polskiego zachowało się zaledwie 69 cerkwi łemkowskich, co stanowi około połowę ich pierwotnej ilości. Przyczyniły się do tego dwie kolejne wojny światowe, a potem wysiedlenie Łemków w ramach akcji „Wisła" z ich pradawnych siedzib na zachodnie rubieże Polski i wreszcie lata prawnego niebytu kościoła grekokatolickiego.
Z dala od zgiełku
Robert Król, autor kilkunastu zdjęć eksponowanych także w galerii ,,Na piętrze’’ jest fotografem krajobrazu, pejzażu i przyrody. Sfotografował wielkie, pomarańczowe słońce, łąkę zarośniętą żółtymi mleczami. Jest też zacumowana na brzegu łódka, drewniany, hybotliwy mostek, przez który nie da się przejść, elektrownia Bełchatów. Fotograf twierdzi, że fotografia krajobrazu stwarza okazje do wyjścia z domu, żeby odkrywać już odkryte miejsca na nowo; pola, budynki, góry, miasto, wieś, bezdroża. Wszystko się zmienia w zależności od pory dnia, roku, a nawet własnego samopoczucia. - Bywa tak że jadę w miejsce, które poznałem kilka lat wcześniej, po konkretne kadry i zastaję tam wyższe drzewa, które mają w tym roku wyjątkowo dużo liści, albo poprzewracała je ostatnia burza, może wylała rzeka po ostatnich opadach, albo ktoś ogrodził działkę i nie ma przejazdu – mówi Robert Król. - Każda moja wyprawa fotograficzna dalej lub całkiem blisko ma ogólny zarys tego czego szukam i jakie kadry mnie interesują; często wracam ze zdjęciami których nie spodziewałem się zrobić w miejscu, do którego jechałem. Dużą rolę w tym odgrywa pora dnia, pora roku, techniczne parametry zdjęcia przy jakich chciałbym je zrobić no i pogoda, którą analizuje przed wyjazdem, zawsze jakieś kilka dni wcześniej. Mimo wszystko i tak w czasie wyprawy bywa nieprzewidywalnie; a to nagle zaświeci słońce zza chmur, a to wyjdzie mgła, źle odczytam prognozę, albo po prostu zabłądzę samochodem lub motocyklem w terenie - dodaje. - Błądzenie w nieznanym terenie to bardzo przyjemne doznanie, w obecnych czasach nie ma żadnego ryzyka, że nie trafi się do cywilizacji, nawigacje tylko czekają, żeby je uruchomić. Odkrywanie starych miejsc na nowo w okolicy i nowych na dalszych wyprawach w połączeniu z oglądaniem budzącego się dnia jest ogromnie przyjemne. Często nie chce się wstać o 3. rano, żeby zdążyć na tzw. „złotą godzinę”, ale wypicie kawy i zjedzenie kanapki o świcie, kiedy budzi się dzień i obserwowanie tego w samotności lub z grupą znajomych zapaleńców rekompensuje wszystko! Dla mnie osobiście najlepszą porą do robienia zdjęć jest wschód słońca, wtedy większość ludzi śpi, przyroda jest jeszcze niemrawa i wtedy słońce rozdaje karty. Chyba że niebo jest zachmurzone to wtedy karty rozdaje niebo. Polecam takie wyprawy każdemu kto ma dosyć zgiełku i hałasu, który nas otacza przez większość dnia, ale należy pamiętać, że: „Kto rano wstaje, temu się chce spać po południu”. Niekoniecznie trzeba zawsze mieć aparat ze sobą, czasami wystarczy telefon, żeby zrobić zdjęcie, a czasami wystarczy usiąść i po prostu się zachwycić tym, czego wszyscy śpiący nie widzą – mówi fotograf.
oprac. A.Staniaszek