MCK Bełchatów - samorządowa jednostka kultury. Koncerty, spektakle, wystawy.
Nasza strona używa plików cookies w celach statystycznych oraz w celu dopasowania usług i treści do oczekiwań użytkowników. Więcej informacji znajduje się w polityce prywatności i regulaminie serwisu. Dalsze korzystanie ze strony oznacza akceptację regulaminu i polityki prywatności.

zamknij

Podwieczorek z Arturem Barcisiem

23 września Damian Nowak, dyrektor Miejskiego Centrum Kultury zaprosił bełchatowian na pierwszy „Podwieczorek  z gwiazdą”, autorski program dziennikarza i prezentera Leszka Bonara. W ramach tego cyklicznego wydarzenia, raz w miesiącu, będziemy spotykać się ze znanymi i cenionymi postaciami polskiej sceny.  Jest to nowa propozycja dla bełchatowian, którzy dość rzadko miewają okazję bezpośredniego kontaktu z ulubionymi gwiazdami.

Na początku cyklu Leszek Bonar w sali teatralno – widowiskowej MCK Gigantów Mocy  rozmawiał z wyjątkowo lubianym aktorem Arturem Barcisiem. Ilość filmów, w których zagrał, jest imponująca. Ja naliczyłam ich blisko setkę. Zaczął w 1979 r. w serialu ,,Do krwi ostatniej’’. W czasie spotkania w MCK powiedział, że wszyscy muszą go oglądać raz w roku, bo z okazji Wszystkich Świętych powtarzany jest ,,Znachor’’,  film Jerzego Hoffmana, gdzie grał uzdrowionego przez znachora Wasylka. ,,Znachor’’ jest jednak powtarzany przez różne stacje znacznie częściej.

Barciś jest również aktorem teatralnym. Grał w teatrze na Targówku, Narodowym i Ateneum – warszawskich teatrach, choć studia aktorskie ukończył  w Łodzi. W czasie spotkania powiedział, że Warszawa dawała największe możliwości, szczególnie w latach 80.  Wtedy też zagrał swoje najważniejsze role. Grał w wielu popularnych serialach. W ,,Miodowych latach" (pierwszy polski serial z udziałem publiczności) czy „Ranczo”, które jest emitowane do dziś. Grane w serialach role miały wpływ na jego życie. Po tym, jak grany przez niego w ,,Tulipanie’’ szewc Zbyszek, brat Kasi, która ukradła dla Tulipana, wbił mu w stopę gwóźdź, przemiła do tej pory ekspedientka nie chciała mu sprzedać schabu. Poparły ją klientki. – One naprawdę kochały Tulipana – mówił aktor.  

Spotkanie poprowadził dziennikarz - Leszek Bonar- komentator telewizyjny, autor, reżyser i prezenter programów muzycznych, rozrywkowych i kulturalnych w TVP Łódź, który równolegle od 30 lat udziela się jako prowadzący.

Mnie przed spotkaniem udało się zadać kilka pytań. Artur Barciś jest bardzo otwartym i sympatycznym człowiekiem. Nie zdenerwował się nawet wtedy, gdy pytanie  okazało się niedyskretne.

 

Zawód aktora to loteria

 

- Czy zdaje Pan sobie sprawę z tego, że szczególnie w takich miastach jak Bełchatów trwa spór, który z miejscowych polityków byłby najlepszym Czerepachem? Pan jest ogromnie popularny ze względu na kilka serialowych ról, które są tutaj doskonale znane i pamiętane. A komiczno – demoniczny Czerepach jest nie do pobicia.   

- Zdaję sobie z tego sprawę. Dość dużo jeżdżę po Polsce, występuję w różnych miejscach i wszędzie jest jakiś Czerepach, bo wszędzie jest taka funkcja. Mam nadzieję, że żaden z nich nie przypomina mojego serialowego bohatera. Choć nie do końca jestem o tym przekonany.

- Ja też nie. Jestem nawet pewna, że znalazłby Pan niejednego Czerepacha po wszystkich stronach sceny politycznej. Tu, w Bełchatowie jest Pan przede wszystkim aktorem serialowym. Nie wszyscy przecież bywają w warszawskich teatrach. Grał Pan w tych najsławniejszych z lat 80. ,,07 zgłoś się’’, ,,Zmiennikach’’, ..Tulipanie’’. Jak Pan wspomina tamte czasy?

- Ambiwalentnie. To był z jednej strony obiecujący start w zawodzie. ,,07 zgłoś się’’, ,,Znachor’’, serial ,,Odlot’’. Szybko to się jednak zawaliło, bo wybuchł stan wojenny. I serial, po którym dużo sobie obiecywałem, bo grałem w nim główną rolę, poszedł na półkę. Został potem odgrzebany, ale już nie w takiej formie, w jakiej był. Potem był bojkot aktorów i moja kariera została wyhamowana na dwa lata. Na szczęście potem się jakoś pozbierałem.

- Skoro mówi Pan o szczęściu. Jak Pan poznał żonę?

- Nie chciałbym tego opowiadać

- Bardzo proszę…

- Skoro pani nalega. Wracaliśmy z planu filmowego znad morza do Warszawy (żona aktora jest montażystką filmową – przyp. red.). Zobaczyłem Beatę schodzącą po schodach autobusu i momentalnie się zakochałem, w ułamku sekundy. Po czym przysiadłem się do niej i poprosiłem o rękę.  Od razu chciałem, by została moją żoną i ona się zgodziła. Ale myślała, że się wygłupiam. A ja byłem śmiertelnie poważny. W drodze do Warszawy wspaniale spędziliśmy czas, nie nudziliśmy się wcale. Potem umówiliśmy się na randkę, na którą ona się spóźniła 40 minut. Czekałem jednak na tym przystanku, aż przyjechała. No i tak to się zaczęło  Dwa lata później zostaliśmy małżeństwem, które trwa już 33 lata.

- W jakich serialach będziemy mogli Pana oglądać? Gra Pan w M – jak miłość Jerzego Kolędę, ojca Ewy Mostowiakowej.

- W żadnych, chyba że w tych, które są powtarzane. A jest powtarzane ,,Ranczo’’ i ,,Miodowe lata’’. W ,,M jak miłość’’ nie gram od półtora roku. Nie gram też w żadnym nowym serialu poza małym epizodem w serialu ,Osiecka’’ w którym gram Władysława Gomółkę. Nie mam żadnych innych propozycji tego typu. Ale zawód aktora to jest loteria i w każdej chwili może się to zmienić.

-  Możemy więc Pana zapraszać na spotkania i oglądać  w teatrze. Jakim?

- W tej chwili współpracuję z kilkoma. Można oglądać dziesięć sztuk teatralnych z moim udziałem, które jeżdżą po Polsce. Na pewno przyjedziemy też do Bełchatowa.

- Dziękuję za rozmowę.

Anna Staniaszek

 

Organizator

Miasto Bełchatów