Zamek Krzyżtopór
Cudze chwalicie, swego nie znacie
Sami nie wiecie, co posiadacie. Tak brzmi przysłowie, które ostatnio nam przyświeca w sposób szczególny. Nie należę do wyjątków. Tak jak wielu innych miłośników podróży zwiedziłam najpierw siedzibę Ludwika XIV „króla – słońce” w Wersalu pod Paryżem. Dopiero kilka lat później - zamek Krzyżtopór wojewody Krzysztofa Ossolińskiego. Do czasów wybudowania Wersalu był największą budowlą pałacową w Europie. Wybudowano go prawdopodobnie (wskazują na to dokumenty odkryte w archiwum Miasta Krakowa) wg projektu Wawrzyńca Senesa w latach 1626 – 1644. Wersal zaczęto budować w 1668 wg projektu Andre Le Notre. W 1682 r. stał się siedzibą królów francuskich.
Zamek Krzyżtopór w Ujeździe leży bardzo blisko nas, niespełna 180 km od Bełchatowa, w województwie świętokrzyskim. Ujazd to niewielka, położona na uboczu wieś zapomniana przez Boga i ludzi. Krzyżtopór zawsze funkcjonował w naszej świadomości historycznej jako wielka ruina. Jego właściciele mieli bowiem pecha. W 1645 r. zmarł jego fundator, wojewoda Ossoliński. Choć był trzykrotnie żonaty, miał tylko jednego syna Krzysztofa Baldwina, który zginął bezpotomnie w 1649 r. pod Zborowem, w czasie powstania Chmielnickiego. Pałac przeszedł w ręce Jerzego Ossolińskiego, przyrodniego brata Krzysztofa Ossolińskiego, potem był własnością spokrewnionych z Ossolińskimi Kalinowskich, Wiśniowieckich, Morsztynów, Paców, Sołtyków i Orsettich. W 1655 zamek zajęli, a później obrabowali Szwedzi, wcześniej zajmując go podstępem. Wywieźli do Szwecji przebogate wyposażenie wraz z biblioteką i rodzinnym archiwum. Potraktowali więc Krzyżtopór tak, jak wiele innych polskich zamków i pałaców. Efekty tych rabunków można w Szwecji oglądać do dziś.
Do ostatecznego zniszczenia Krzyżtoporu przyczynili się stacjonujący w nim konfederaci barscy. To wtedy zamek stał się wielką, niezamieszkałą ruiną. W 1787 r. król Stanisław August Poniatowski zatrzymał się tutaj „dla oglądania zwalisk sławnego niegdyś pałacu w Ujeździe”. Warto też podkreślić, że budowa zamku nigdy nie została w pełni ukończona.
Krzyż obrona, krzyż podpora
Jak podaje oficjalny serwis zamku Krzyżtopór w Ujeździe, pierwotna nazwa zamku to Krzysztopór. Łączyła więc imię fundatora – Krzysztof, z nazwą Topór- herbu rodu Ossolińskich. Kolejna, używana nazwa obowiązuje do dziś. Na bramie głównej umieszczono w 1631 r. krzyż znacznych rozmiarów i topór oraz nieistniejącą już dziś inskrypcję: „Krzyż obrona / Krzyż podpora / Dziatki naszego Topora”. Było to credo Krzysztofa Ossolińskiego, gorliwego katolika wyrażające jego osobisty stosunek do wyznawanych zasad wiary. Ossoliński był wrogiem reformacji, mimo że jego dziadek Hieronim był kalwinem. Za jego sprawą zostali wygnani arianie z ziemi świętokrzyskiej. W miejscowości nawiązującej do herbu Topór Ossolińskich krzyż był interpretowany jako kontrreformacyjny symbol przynależności do kościoła katolickiego i oporu „nowinkom religijnym”.
Pomnik wielkości rodu Ossolińskich
W XVII, tragicznym dla Polski wieku, gdy na sto tylko trzydzieści lat było w miarę spokojnych, wojewoda sandomierski, marszałek Trybunału Głównego Koronnego (najwyższego sądu apelacyjnego dla szlachty) Krzysztof Ossoliński postanowił wznieść siedzibę godną wielkości swego rodu. Był bardzo bogaty a województwo sandomierskie - dobrze zurbanizowane. Na jego terenie było sto miast i miasteczek a województwo należące do Korony Królestwa Polskiego wcale nie było zapomniane przez Boga i ludzi. Obejmowało siedem powiatów: wiślicki, opatowski, opoczyński, sandomierski, pilzneński, chęciński, radomski i stężycki.
Krzysztof Ossoliński był nie tylko wojewodą. To człowiek wykształcony, o rozległych zainteresowaniach literackich i artystycznych, pisarz i tłumacz. Po studiach odbytych nie tylko za granicą (Lublin, Kraków, Padwa, Bolonia, Paryż, Graz) w 1607 r. rozpoczął karierę polityczną. Był dworzaninem królewskim, wielokrotnie posłem na sejm, zaciągnął własną rotę arkebuzów w wojnach przeciwko Turcji. Jak piszą Władysław Czapliński i Józef Długosz w „Życiu codziennym magnaterii polskiej w XVII wieku” budował potęgę rodu wspólnie z Jerzym, kanclerzem wielkim koronnym, swym bratem przyrodnim.
Pałac – zamek Krzyżtopór miał wewnętrzne ściany pokryte portretami umieszczonymi w 40 wnękach; przedstawiały żyjących lub zmarłych wybitnych ludzi, jego krewnych. Napisy umieszczone nad portretami informowały kto zacz i w jakiej łączności rodzinnej pozostawała dana osoba z fundatorem zamku. Napisy zostały, portrety nie. Czapliński i Długosz podają przykłady napisów „Stefanowi na Przecławiu Koniecpolskiemu, pułkownikowi do skonu, bratu memu, w honor domu i jego pamięci”, „Dominikowi Władysławowi, książęciu na Ostrogu i Zasławiu, koniuszemu koronnemu, szwagrowi ze krwie Ligęzów, synowej mej najmilszej, w honor domu i jego pamięci.”
Dzięki tym portretom pałac zamienił się w panteon głoszący sławę wielkich rodzin i właściciela zamku. Udowadniał, że wszyscy wielcy są albo spokrewnieni albo spowinowaceni z Krzysztofem Ossolińskim.
Jerzy Ossoliński, przyrodni brat fundatora miał znaczącą pozycję w kraju. Był również wojewodą sandomierskim i starostą wielu powiatów. Od 1643 r. był kanclerzem wielkim koronnym. O świetności jego kariery od dworzanina królewicza Władysława IV do kanclerza wielkiego koronnego, czyli sternika polityki zagranicznej świadczy akwaforta Stefano Della Bella „Wjazd Jerzego Ossolińskiego do Rzymu”. O wjeździe Ossolińskiego, posła króla Władysława IV na dwór papieża Urbana VIII, rozpisywali się bowiem współcześni, relacje pojawiły się w różnych krajach, zarówno w formie opisów, jak i grafik. Ossoliński potęgę Polski zaprezentował w Wiecznym Mieście przez wielki przepych delegacji: wspaniałe stroje i klejnoty sugerowały wielkie bogactwo. Konie gubiły złote podkowy, które celowo źle zamocowano, aby zrobić jeszcze większe wrażenie na widzach. Rzeczpospolita została zaprezentowana jako kraina egzotyczna i wręcz orientalna: w orszaku znajdowali się Tatarzy, Ormianie i Kozacy, a wśród prowadzonych zwierząt pojawiły się nawet wielbłądy, których i wtedy w Rzeczpospolitej nie było! Jerzy Ossoliński widocznie uważał, że PR jest najważniejszy. Musiał więc wspierać dążenia brata, który swym nowym zamkiem chciał z kolei pokazać, jak wielka jest potęga rodu.
Sufit sali jadalnej, dno akwarium
O wielkości rodu Ossolińskich mówiła też wielkość i piękność zamku – pałacu Krzyżtopór wybudowanego w typie palazzo in fortezza (pałac w zamku). To trzykondygnacyjny pałac z zabudowaniami gospodarczymi, fortyfikacjami i ogrodem w stylu włoskim. Był też zamkiem, więc otoczony murami z czterema bastionami, posiadał nowe możliwości obrony poprzez ustawienie dział poza linią murów. Sam pałac budowany był jak kalendarz. Miał tyle baszt ile kwartałów, dużych sal tyle, ile miesięcy, pokoi – ile tygodni i okien, ile dni w roku.
Najciekawszy był szklany strop w sali jadalnej. Stanowił dno ogromnego akwarium. Biesiadnicy podczas posiłków mogli oglądać nad sobą pływające egzotyczne ryby. I tego nie mogę sobie wyobrazić. Egzotyczne ryby wymagają przecież specjalnych warunków. Trzeba wymieniać ciepłą, czystą wodę. No i jak je przywieziono z najbliższego ciepłego morza, czyli Śródziemnego? Dobrych dróg wtedy nie było.
Klementyna z Tańskich Hoffmanowa tak pisała o akwarium: „na jednej wieży gdzie na piętrze naywyższem, piękny się znaydował okrągły pokoik z oknami na wszystkie strony, był dach szklanny płaski, z szeroką miedzianą obwódką; tam ze źródła będącego w obwodzie zamku, rurami sprowadzano wodę, a w niey pływały złote rybki. I tak co pospolicie ludzie u nóg swoich widzieli i widzą, ryby w wodzie, to dumny Woiewoda widział nad głową swoią.”
W doskonale zachowanych stajniach lewej części dziedzińca ok. 2/3 niżej jego poziomu, konie jedzące z marmurowych żłobów mogły przeglądać się w umieszczonych nad nimi kryształowych lustrach. W istocie lustra nie służyły wcale koniom, ale rozświetlaniu pomieszczenia poprzez odbijanie promieni słonecznych padających przez umieszczone wysoko okna. W opowieści pozostał jednak żywy mit magnackich fanaberii i wielka miłość naszych przodków do koni. „Człowiek przestał być małpą, kiedy zaczął jeździć konno” mawiali trzysta lat później ułani z Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu. Brama wjazdowa jest oflankowana dwoma wielkimi płaskorzeźbami krzyża i topora.
Podziemne połączenie z Ossolinem
Jak podaje Teresa Wolska w Oficjalnym serwisie zamku Krzyżtopór w Ujeździe, kubatura obiektu to 70 tysięcy m3, powierzchnia zamku - 1,3 hektara a łączna długość murów wynosi 600 m. Łączna powierzchnia murów to 3730 m2, powierzchnia ogrodów - ok. 1,6 hektara.
Do budowy zużyto: 11 tysięcy ton piaskowca kwarcytowego (miejscowego), 300 m3 piaskowca kunowskiego, 30 tysięcy dachówek, 200 tysięcy cegieł, 500 ton wapna palonego, 5 tysięcy m3 piasku oraz marmury, alabastry i egzotyczne drewno. Dla uzyskania wodoodpornej zaprawy dodano ponoć do wapna białka z miliona jaj kurzych.
W podziemiach wieży znajduje się do dziś bije źródełko dające wodę Krzyżtopożanka mającą wyjątkowe własności smakowe a nawet lecznicze. W prawej stajni panują znakomite warunki akustyczne, można się o tym przekonać. Są tak doskonałe, że budzą zachwyt znawców, którzy sugerują właścicielom obiektu organizację koncertów.
Skłonności do astrologii i magii, jakie przejawiał Krzysztof Ossoliński, ujawniły się również przy budowie Krzyżtoporu. Nad wejściem w wieży bramnej umieszczono hieroglif przypominający stylizowaną literę W. Ma ona symbolizować, zgodnie z księgą kabały, wieczne trwanie tego miejsca. Inni dopatrują się w niej herbu Habdank.
Krzyżtopór miał mieć podziemne połączenie z Ossolinem. Ongiś Jerzy i Krzysztof jeździli tym lochem do siebie w odwiedziny. Droga ta miała być wyłożona głowami cukru, które zastępowały śnieg i lód, aby sanie poruszały się łatwiej i szybciej.
W miejscu, gdzie dawniej były wspaniałe ogrody w stylu włoskim i francuskim, znajduje się dziś skromny krzyż upamiętniający kilkudziesięciu więźniów z Ostrowca Świętokrzyskiego rozstrzelanych przez żandarmerię niemiecką w 1944 r. Powodem egzekucji był atak polskich partyzantów na samochód niemieckiego starosty Opatowa, w wyniku którego zmarła ciężarna żona starosty.
Duch Krzysztofa Baldwina
Każdy zamek, nie mówiąc o ruinach, musi mieć swojego ducha. Nie inaczej jest w przypadku zamku Krzyżtopór. Alicja Daszkiewicz w „Tajemnicach zamku Krzyżtopór” pisze, powołując się na kronikę rodzinną Ossolińskich, że w sierpniu 1649 r. obudził straż zamkową niesamowity tętent koni. Z murów, zamiast oddziału wojska, dostrzeżono samotnego rycerza, Był nim pan zamku Krzysztof Baldwin. Błyskawicznie otworzono mu bramę, lecz jeździec rozpłynął się we mgle. Za jakiś czas do Ujazdu dotarła tragiczna wiadomość, iż Ossoliński zginął w bitwie pod Zborowem na Podolu, gdzie Polacy wystąpili przeciw zbuntowanym Kozakom i Tatarom. Od tego czasu ponoć o zmierzchu lub nocą na murach pojawia się jeździec w husarskiej zbroi.
W lochu zamku ukryte są skarby, schowane za potrójnymi drzwiami. Pierwsze z nich to drzwi żelazne, drugie – dębowe, trzecie – jesionowe. Na pierwszych drzwiach wiszą trzy klucze. Żelazny otwiera żelazne drzwi, srebrny dębowe, złoty zaś jesionowe. Za jesionowymi drzwiami, na których widnieje krzyż i topór, stoją dwie beczki napełnione złotymi i srebrnymi monetami, a trzecia – klejnotami. Strzeże ich tajemnicze licho. Gasi lampy i śmieje się szatańskim śmiechem. Nikt jeszcze nie przeżył spotkania z tym diabelskim stróżem. Skarby zostaną odnalezione, gdy winy rodu Ossolińskich, który bogacił się często na krzywdzie innych, zostaną odkupione.
***
Do zamku prowadzi głównie droga krajowa DK 74. Dobra, ale kręta droga wiodąca przez lasy i niespotykane nigdzie więcej malownicze wioski. Dokładnie znaliśmy cel podróży i jego historię. Mimo to zastana rzeczywistość bardzo nas zadziwiła.
Anna Staniaszek